wtorek, 7 czerwca 2016

Orebić- kapitańskie miasteczko

Od 2005 roku wypoczywam na Korculi , spokojna senna Vela Luka zapewnia mi komfortowy (jak na moje potrzeby) wypoczynek. Nie samym leżeniem jednak wypełniam wakacyjne wojaże.
Z Vela Luki jak już wspominałam łatwo dostać się do stolicy wyspy - miasta Korculi.
Już w czasie mojej pierwszej wizyty w tym przepięknym mieście , zaciekawił mnie nieodległy brzeg półwyspu Peljesac , z przytulonym do stóp góry miasteczkiem.

Orebić - kapitańskie miasteczko. Tą urokliwą nadmorską osadę najczęściej wybierali kapitanowie statków na miejsce w którym spędzą emeryturę.Pełen jest  fascynujących starych willi , z których tęsknie na morze spoglądali emerytowani marynarze.

Przez kilka lat mimo że od Korculi jest na przysłowiowy rzut beretem nie dane było mi zatrzymać się tam na dłużej. Mijałam urokliwe uliczki z ukrytymi na nich domami w drodze do Dubrownika. I w czasie moich częstych wizyt na korculańskiej starówce spoglądałam na Św. Eliasza (sv Ilja) ,którego masywna sylwetka czuwa nad miastem. Na zboczu góry samotnie przycupnął Klasztor Franciszkanów z XV .Przypuszcza sie że pierwsze próby powstania klasztoru miały miejsce już w 1470 roku , jednak nie pozostał po nim żaden ślad..Tuż przy  klasztorze znajdują się  Kościół Matki Boskiej Karmelitańskiej (Gospe od Karmena ) , Kościół Matki Boskiej Anielskiej (Gospe od Andela), oraz cmentarz rzymskokatolicki. Klasztor od 18 marca 1963 roku widnieje w rejestrze zabytków .  Na przyklasztornym cmentarzu są głównie groby rodzinne armatorów , którzy stacjonowali w Orebicu. Miasto ma daleko zakorzenione tradycje morskie.Matka Boska Anielska jest patronką marynarzy . Bardzo często z  przepływających przez Kanał Peljeski statków słychać pokładowe syreny. W ten sposób załogi pływających jednostek oddają pokłon swojej patronce
Widok na Klasztor Franciszkanów . Zdjęcie wykonane z murów miasta Korculi.
                             
Aż w końcu po latach tęsknego spoglądania na Peljesac w 2011 roku zgarnęłam towarzystwo z którym wypoczywałam  , wsiadłam na prom i wreszcie poświęciłam dzień na bliższe spotkanie z Orebicem.

Na brzeg z promu zeszliśmy wczesnym rankiem bo tuz po godzinie siódmej. Miasteczko dopiero zaczynało budzić się do życia . Byliśmy chyba jedynymi turystami . Pozostali spali w swych hotelowych łózkach i uroczych apartamentach. Zapuściliśmy się w uliczki na prawo od portu. W małej piekarni kupiliśmy coś na ząb i ruszyliśmy na zwiedzanie. Klucząc wśród uroczych uliczek wciąż natykaliśmy się na jakieś perełki. Niektóre z willi sprawiały wrażenie opuszczonych  , z zamkniętymi okiennicami , zatrzaśniętymi kutymi furtami i bramami. Usiedliśmy na poranną kawę w jednej z małych kawiarni Caffe Bar Meteor. Oddalona nieco od plaży i hoteli pełna była miejscowych amatorów czarnego trunku.

Mapa  Orebića

Jedna z wielu willi w Orebiću.

Powoli powietrze zaczynało tracić swoją wrześniową rześkość i wszystko wskazywało na to że czeka nas kolejny upalny dzień.
Ruszyliśmy w drogę. Na górę wiedzie dość szeroka asfaltowa droga  , która pozwala wjechać samochodem  w okolice klasztoru franciszkanów. My zdecydowaliśmy jednak odbić od szosy i na górę dostać się mało uczęszczaną pieszą ścieżką.Ścieżka biegnie na północ od Hotelu  BellevueKiedyś  z tej drogi korzystali franciszkanie . Doskonała droga dla osiołków.  To na pewno nie jest droga dla osób mało sprawnych fizycznie. Nie jest jakoś szczególnie trudna  , ale skalista , biegnąca ciągle do góry miejscami stromo. Trzeba pamiętać o wygodnych butach , butelce wody i małych postojach. Mimo że było wczesne przedpołudnie to jednak wśród gęstego lasu bywało duszno
 Stara droga przez las prowadząca do Klasztoru Franciszkanów.
                           
  


Takie niespodzianki można spotkać po drodze .
                

Z gęstwiny wychodzi się na asfaltową drogę tuż przy cmentarzu.
Trudy wędrówki wynagradzają fantastyczne widoki i choćby tylko dla nich warto sie odrobinę pomęczyć .
Nie będę opisywać widoków  , bo słowami nie dadzą się opisać . Kilka zdjęć na zachętę.

Widok na kanał Peljeski i rezerwat cyprysowy.





Delektowanie sie widokami zaspokoiło nasz głód estetyczny i emocjonalny , zaczął o sobie dawać znać głód bardziej dotkliwy bo fizyczny. Zamiast zawrócić tą samą drogą do miasteczka , zachęceni drogowskazami ruszyliśmy odnaleźć restaurację Panorama. Ku naszemu wielkiemu rozczarowaniu lokal zamknięty był na cztery spusty. Przez chwilę gdzieś pojawiła się myśl że może ruszyć jednak w górę na szczyt Św. Eliasza (Sv. Ilja ) i zajrzeć  do restauracji w drodze powrotnej. Na szczęście gdzie uruchomiły się resztki szarych komórek  , które nie zdążyły  wyzionąć ducha od upału i postanowiliśmy zejść do miasta. Wędrówka w górę to nie przelewki. Mimo że Sv Ilja wygląda na przerośnięty pagórek o łagodnym wierzchołku , to jednak charakteryzuje się dość kapryśną aurą i niejednego piechura  już nauczył rozsądku. Warto więc dobrze się przygotować  , jak do każdej wyprawy w góry. Klapki , szpilki i koronkowe tuniczki  , które nie sprawdzają się w wycieczce na Gubałówkę tutaj mimo cieplejszego klimatu również nie mają racji bytu.
No ale żeby nie było nudno to ruszyliśmy w dół starą drogą dla osiołków , który biegła w roślinnym tunelu , gdzieś pomiędzy cyprysowy gajem a starymi winnicami. Owszem całkiem przyjemna , bo zacieniona  , ale dla nóg to była udręka , zwłaszcza dla kogoś z kontuzjowanym kolanem. Ale i tak było warto. Na końcu ścieżki , kiedy pokazały się jakieś domu , przywitał nas gąsior i wierzcie mi nie było to miłe powitanie.
Ośla ścieżka 

Ośla ścieżka cd

Może wygląda niewinnie , ale ...

Spojrzenie na Korculę z przeciwnego brzegu.




Tempo spaceru wzrosło maksymalnie i  była z tego kupa śmiechu. Wyszliśmy na asfaltową szosę gdzieś w okolicy Podgorja. Aby troszkę ochłonąć , postanowiliśmy zażyć kpieli w cudownie błękitnym , kusząco chłodnym Adriatyku.
Głód który zaczynał nam doskwierać na górze , zaczął nas nękać coraz bardziej , skończyliśmy kapanie i ruszyliśmy w kierunku Orebića w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia. Minęliśmy hotele i zeszliśmy na przybrzeżny pas. Tuż przy miejskiej plaży siedliśmy w pierwszej lepszej knajpie i stwierdziliśmy że nigdzie dalej nie idziemy bo grozi nam padnięcie z głodu. Przypadkowe miejsce okazało się strzałem w dziesiątkę. Grillowane kalmary i maleńkie smażone w całości rybki czyli gavuni w pełni zadowoliły nasze podniebienia  , do tego zimne Karlovacko i mogliśmy ruszyć w drogę powrotną na Korcule.

Kiedy będziecie wypoczywać w Orebiću , czy nawet jeśli tylko odwiedzicie go na chwilę koniecznie odwiedźcie  Klasztor i na chwile oddajcie się przyjemności podziwiania nieziemskiej wręcz panoramy. Zajrzyjcie do Muzeum Morskiego. Warto poświęcić trochę wakacyjnego czasu aby poznać to naprawdę urocze miasteczko z bogatą morską tradycją.
Jeśli czas i chęci Wam pozwolą , obejrzyjcie okoliczne wsie , które znajdują się w odległości zaledwie kilku kilometrów i piesze wycieczki nie sa jakimś wyzwaniem fizycznym . Nie zapomnijcie przygotować się odpowiedni do wyprawy na sv.Ilje. I cieszcie się każdym ciepłym dniem.
Ja przy następnej okazji porwę się na szczyt tej wołającej mnie góry.Mam nadzieję że już niedługo.












1 komentarz:

Dlaczego w Splicie czuć piekielną siarkę?

  Czy będąc w Splicie i spacerując po Rivie czuliście czasami specyficzny siarkowy odór? Czy też jak mówią niektórzy jakby rura kanalizacyjn...