wtorek, 24 sierpnia 2021

Vrnik, mały raj na Pelješkim kanale.

 


Wyspy na Pelješkim kanale kuszą z brzegów Korčuli i Pelješca. Porozrzucane na błękitnych wodach Adriatyku rozbudzają chęci na morskie eskapady. Miejscowi mówią na nie Škoj.

Z racji tego, że Badiję możecie poznać w tym miejscu , to w tym poście pokażę Wam maleńką Vrnik. Wysepek na Pelješkim kanale jest około 20, Vrnik wyróżnia to, że jest jedyną zamieszkałą na stałe wyspą archipelagu. Co ciekawe w muzeum miasta Korčuli znaleźć można dokument z V w,  w którym to nadano prawo własności do ribnjaka, stawu. Właścicielami mieli być bliżej nie określony Walentynian i jego małżonka Sabatija. Okazuje się jednak, że czasami zbyt dosłowne tłumaczenie lub nie pełny tekst prowadzą do błędnych wniosków. Po dogłębnych badaniach stwierdzono, ze wydobyty na Vrnkiu kamień nie jest niczym innym jak kamieniem nagrobnym. Tak więc łacińskie słowo z kamienia PISCINAE wcale nie tłumaczy się jako staw, a jest to nazwa specyficznego nagrobka, ustawionego na czterech nogach, przypominającego kamienny stół. Potwierdza to tezę, że osadnictwo istniało tu już w czasach wczesnochrześcijańskich lecz w żadne sposób nie udowadnia, że ktoś otrzymał prawo własności wysepki.

Tak więc stawu tu nie było ale za to był i wciąż jest kamieniołom. I to nie byle jaki. Pochodzi on z czasów antycznego Rzymu. Biały kamień posłużył do budowy Korčuli, Dubrownika, pałaców Wenecji, Białego domu czy monumentalnej Hagia Sofii. To wraz z kamieniem z wyspy Brač powędrował w świat stając się budulcem niezwykłych budowli. 

Do kamieniołomu nie dotarłam ale wyspa i tak skradła mi serce. Ten mały skrawek lądu na tafli wielkiego błękitu pozwala odpocząć od zgiełku Korčuli i choć na chwilę uciec od tłumu. 


Tu bym mogła zamieszkać, choc na jakiś czas.


Otok Planjak i sv Ilija 


Wodna taksówka przybija do małego nabrzeża i wprost z niego wyrusza się w podróż po rajskiej wyspie. Plaża tuż przy przystani bywa w sezonie zatłoczona, wystarczy jednak ruszyć kawałek dalej aby znaleźć sobie spokojny kąt do wypoczynku. 

Małe kamienne domki i ogrody wokół nich tworzą obraz sielski i bardzo przyjemny dla oka. Mały kościół, który spotkaliśmy na swej drodze z mała dzwonnicą nie wyróżniał się niczym szczególnym. Wygląda jak setki małych kościołów rozsianych po całej Korčuli i Pelješcu. Jednak było coś co spowodowało, że okazał się wyjątkowym. Kościółek wybudowano w 1674 roku jest on pod wezwaniem Gospe od Škoja.





W samo południe rozbrzmiał niewielki dzwon, nie dziwi to zupełnie, jednak kiedy przyjrzeć się dokładniej serce dzwonu wprawiane jest w ruch dłonią dzwonnika. Po kilku miarowych uderzeniach oznajmiających wybicie godziny dwunastej, dane nam było wysłuchać małego koncertu na jedną dłoń i serce spiżowe. Coś niesamowitego. W czasach gdy kościelne dzwonnice  rozbrzmiewają po naciśnięciu guzika w pilocie, tutaj , ktoś musi się wdrapać po wąskich schodach aby uderzyć sercem w kielich dzwonu. 


Wąską kamienną ścieżką wśród oleandrów , sukulentów, kamiennych murków i błękitu otaczających wyspę wód, dotarliśmy na miejsce gdzie zamierzaliśmy plażować. Tuż obok wiekowego kaštelu. 

Białe wypalone słońcem i targane morskim falami kamienie, woda we wszystkich odcieniach niebieskości i oddalony na szerokość kanału Pelješac tworzą idealny wakacyjny pejzaż. Długo nie wysiedzę na miejscu więc ruszyłam na mały rekonesans. Ścieżka biegnie łagodnie wzdłuż brzegu, pozwala cieszyć się spokojnym Adriatykiem, masywnym grzbietem Pelješca i zielenią okolicznych wysp. Nie odważyłam się zapuścić w zarośnięte ścieżki biegnące gdzieś w nieznany gąszcz i strzeliste cyprysy. Wychodzi na to, ze mam czego żałować bo nie dotarłam do kamieniołomu. 










Wyspa pachnie intensywnie kocanką, oleandrami i kwitnącymi w ogrodach roślinami, których nazw nawet nie znam.

W latach 60-tych ubiegłego wieku w celu zachowanie piękna wyspy zakazano mechanizacji. Nad brzegiem wciąż jeszcze znaleźć można fragmenty maszyn, torów dla wózków, którymi transportowano odłupany z litej skały kamień. 







Kamień tu dominuje. Domki robotników z zapadniętymi dachami i oknami z taflą błękitu zamiast szyby stoją opierając się podmuchom wiatrów i nie zamierzają runąć. 







Wszystko to sprawia, ze ta wyspa zapada w pamięć na długo. Nie zabawiliśmy tam jakoś szczególnie długo, myślę,  około dwóch trzech godzin. Mogliśmy wybrać się jeszcze do Lumbardy, ponownie na Badije, z której przypłynęliśmy lub wrócić do Korčuli. I wybraliśmy tę ostatnia opcje , gdyż ograniczał nas rozkład jazdy autobusu do Vela luki. 

Ale korzystając z czasu, który nam na wyspie pozostał ruszyliśmy jeszcze na krótki spacer w prawo od przystani. Ponownie doszliśmy do miejsca gdzie ścieżka ginęła gdzieś w zaroślach. Na przeciwko pojawiła się Lumbarda gdybyśmy poszli dalej trafilibyśmy do zatoki Bufalo.W niej swój dom ma jeden z miejscowych artystów. 













Domy na Vrniku wszystkie stoją w pierwszej linii brzegowej, z nimi jest już tylko pnący się górę stożek wyspy. Z ciekawością zerkałam za kamienne murki i otwarte okna, które skrywały ciemne wnętrza. Życie na wyspie płynie ospałym, leniwym tempem. Nie widać tu nikogo poza kilkoma turystami. Jedynie z wnętrz ogrodów od czasu do czasu daje się usłyszeć toczące się rozmowy. 

Żal było stąd odpływać ale wiem, że jeszcze tu wrócę. Nie wiem czy odważę się wynająć tu dom i uciec od wszystkiego. Codzienne wyprawy na zakupy do Lumbardy czy Korčuli, jakąś pływającą łupinką odrobinę mnie odwodzą od tego kroku. 

Wyspa po sezonie pustoszeje. Dwieście lat temu w czasie spisu powszechnego mieszkało to 86 osób, przez lata ta liczba rosła, zmniejszała się aż pozostały tu jedynie dwie osoby , które i tak uciekają stąd na zimę.

Wyspa narażona jest na uderzenia wiatrów. Targa nią zimna, sucha choć i czasami deszczowa bura. Tą z rzadkimi słonecznymi dniami i przeraźliwie zimnym podmuchem miejscowi nazywają škura bura. Czuwający nad kanałem szczyt sv Ilije / św Eliasza nie chroni przed północnym wiatrem. Podstępny wiatr wdziera się pomiędzy szczytami, przez tak zwane siodło i wściekle uderza w wyspę. 

Jugo też nie jest przyjazne wyspie. Mówią tu na niego Szilok, bije zaciekle w kamieniste brzegi, zabiera plaże by w innym miejscu je oddać, zmienia linię brzegową , kradnąc po kawałku ląd.

Nie oszczędzają go również labić i grabin, zimowe wiatry niszczą przystanie, burzą kamienne mola i tłoczą wściekle wodę, prosto w okna śpiących zimowym snem domów.

Życie na tej wyspie nigdy łatwe nie było, mieszkańcy ciężko pracowali w kamieniołomach, musieli żyć z tego co dała im ta mała wyspa. Piekli chleb, hodowali warzywa w przydomowych ogródkach,  tłoczyli oliwę. Musieli umieć naprawić sieci, łódź, byli wszechstronni. Na wyspie nie ma źródła wody pitnej, trzeba było gromadzić deszczówkę. Wody się tu nie marnuje. Po kąpieli, nierzadko myło się w tej samej wodzie ogrodowe sprzęty, wylewało się ją wprost do ziemi. Co w latach suchych? wymyślny system żłobień, rowów i zbiorników, pozwalał gromadzić wodę ze zbierającej się wśród skał wilgoci. W 1986 roku doprowadzono wodociąg.

Teraz gdy jesienią opuszczają Vrnik, ogrody pozostawiają same sobie. Mówią, że gdy dotrzeć tu w październiku to drzewa uginają się pod ciężarem rosłych grantów, których nie ma  komu zbierać. Zimą krzewy cytrusów obsypane są owocem i czasami w weekend ktoś wpadnie aby uwolnić je od ciężaru. 

2 lipca obchodzone jest tu święto ku czci Matki boskiej, Gospa od Škoja, patronki wyspy. Nocą pali się tu ogniska, do których wrzuca się całe naręcza kocanki. Jak to musi obłędnie pachnieć! 

Zajrzyjcie tu w czasie pobytu na Korčuli czy Pelješcu. Pozwólcie się oczarować. 








Odpływamy.



A może by tak kajakiem ?


Aby się dostać na wyspę możecie skorzystać z wodnych taksówek. My w tym roku wybraliśmy opcję Hop on Hop off. Pozwala to na nieograniczone przemieszczanie się pomiędzy wyspami Badija i Vrnik oraz plażą w Lumbardzie. Pierwsza taksówka wypływa o 9:30. Kursują co 30 min. Ta opcja to 100 kn od osoby. Przez cały dzień można w dowolnych konfiguracjach spędzać w tych miejscach czas. Z racji tego, ze my Lumbardę odwiedziłyśmy w ubiegłym roku i plaże jakoś nas nie porwały to zaliczyliśmy jedynie Badiję i Vrnik. 

Na wyspie działa restauracja Vrnik Arts Club , nie ma tu sklepu więc dobrze mieć ze sobą wodę czy owoce. 


























niedziela, 23 maja 2021

A jak nie plaża to co? Przyrodnicze atrakcje wyspy.

Na wyspie oprócz urokliwych plaż i czarujących miasteczek warto odwiedzić kilka miejsc atrakcyjnych przyrodniczo. Na Korčuli znajduje się dziewięć obszarów objętych ochroną, które miłośnicy przyrody powinni zobaczyć. 
Jest ich kilka, osobiście nie udało mi się jeszcze zobaczyć ich wszystkich ale zostało juz niewiele do zobaczenia. 
Niektóre z nich są powszechnie znane i odwiedzane , niektóre nieoczywiste inne odrobinę niedostępne. 
Obszary chronione to 
- Rezerwat leśny Kočje- ze specyficznym mikroklimatem i niezwykle bogatą szatą roślinną. skalsyfikowany jako posebni rezervat sumske vegetacije czyli specjalny rezerwat roślinności leśnej
- Badija , wyspa na Pelješkim kanale - znacajni krajobraz czyli znaczący krajobraz.
- Osjak , mała wyspa w sąsiedztwie Vela luki - park śuma czyli park leśny
- Park Hober w Korčuli -   jw
- Park Foretić - spomenik parkove arhitekture - czyli pomnik architektury ogrodowej/parkowej
- 350 - letni cyprys w miejscowości Čara - spomenik parkove arhitekture, pejedinco stablo - jw , 
- Vela Spila , jedna z największych atrakcji wyspy - spomenik prirode geomorfoloski - pomnik przyrody geomorfologicznej. 
- stanowisko dębu ostrolistnego (Cesmina, Hrst crnika, łac: Quercus ilex) na przedmieściach Žrnova (Klokolina lub wg miejscowych Mali Kozjak) - spomenik prirode , rijetki primjerak drveća czyli rzadki okaz drzewa. 
- skupisko wieloletnich cyprysów tuż na przedmieściach Korculi

Do Kočje dotarłam, błądząc gdzieś po źle oznakowanych ścieżkach. Zachęcam szczerze do odwiedzenia tego miejsca, choćby po to aby przekonać się jak różnorodna jest wyspa i jak inny świat można tam zobaczyć. O tym jak dotrzeć przeczytacie w tym miejscu





Badija  i Ošjak to przede wszystkim doskonałe miejsca aby uciec przed tłumem , zwłaszcza w sezonie, miejsca do plażowania inne a i leśne ścieżki pozwalają na trochę uciec od słońca. 
I jak Ošjak to tylko przyroda i my, tak na Badiji dochodzi jeszcze kawał fascynującej historii. Są tu i zakonnicy i piraci i komuniści i do tego wszystkiego zwierzyna, która je nam z ręki i w nosie ma tabliczki, że karmić ich nie wolno. 
Plaża na wyspie Ošjak

Badija, jedna z urokliwych plaż

Badija, plaża z widokiem na Orebić


Park Hober, tam mnie jeszcze nie poniosło, chociaż miałam okazję koło niego przechodzić, ale nie wiedziałam, że to akurat to. 
Położony pomiędzy starym miastem w Korčuli a przystanią promową w Domince. Zalesione wzgórze i położona u jego stóp zatoka Luka Korčulanska. 
W granicach parku znajduje się również miejsce zwane Naplov. To obszar zlewisk wody opadowej, który zanim połączono Korčulę wodociągiem z Neretwą, służył do gromadzenia deszczówki. Przez wiele lat było to jedyne miejsce gdzie gromadzona była woda pitna. 
Z tego miejsca podobno jest niezwykła panorama na Peljeski kanal. Sprawdzę! 
[edit 24.08.2021] Dotarłam i odrobinę się zawiodłam. Widoków jak na lekarstwo , przynajmniej na tej trasie, którą my wędrowaliśmy. 
Miejsce gromadzenia wody zapewne kiedyś wyglądało imponująco, obecnie to zarośnięty nieckowaty plac pośrodku niczego. Aby do niego dotrzeć trzeba się trochę poprzedzierać przez krzaczory. Jak na miejsce cenne przyrodniczo to raczej wypada dość kiepsko. 








Park Foretić to takie miejsce, które mija się zupełnie nieświadomym tego co kryje się za pozornie zwykłym murem. To miejsce namierzyłam, ba nawet udało mi się przekroczyć bramę niestety okazało się, że obejrzenie parku/ogródu jest niemożliwe. 
Nie jest to miejsce powszechnie dostępne, wg moich informacji należy się wcześniej umówić na zwiedzanie. Zapewne w czasie najbliższej wizyty będę starał się znaleźć kontakt do kogoś , kto zwiedzanie mi umożliwi i podzielę się wrażeniami z oględzin. 
Rodzina Foretić to klan znanych miejscowych kamieniarzy , przez lata dekorowali swój ogród rzeźbami , pergolami , schodami i balustradami nadając mu niepowtarzalny wygląd. 
Ogród jest przykładem osiamnastowiecznej sztuki ogrodniczej. Pod ochronę trafił w 1963 roku. Z dawnej świetności niewiele już pozostało ale wciąż mówi się, że robi wrażenie ten tajemniczy ogród. 
Park Foretić od "góry" wygląda tak , czyli nie widać nic. Tylko tyle udało mi się dotąd zobaczyć 

Za tym murem po prawej ukrywa się Park Foretić, wejście do niego znajduje się na ulicy Hrvatske Bratske Zajednice. 



350 letniego cyprysa trudno w Carze nie zauważyć. Rośnie tuż przy głównej drodze łączącej Vela Lukę z Korčulą. Sąsiaduje z miejscowym kościołem. Jest naprawdę dużym okazem. Jeśli wpadniecie tam choćby przejazdem to przyjżyjcie mu się z bliska. 

Vela Spila jest tak znana atrakcją, że chyba każdy kto choć raz zawitał na wyspę lub rozważał wakacje na niej z tą nazwą się zetknął. 
Miejsce niezwykłe, dla jednych dziura w ziemi dla innych magia wieków. Nawet jeśli nie interesuje was prehistoria a włażenie do dziury nie ma dla Was zupełnie sensu, to warto się wspiąć nad miasto dla samych widoków.

Vela Spila, jak dla miłosników historii obowiązkowy punkt na wyspie

W drodze z Vela Spili do miasteczka. Stare gaje oliwne, charakterystyczny suhozid i daleki Hum.



O obszarze, na którym objęto opieką stanowisko dębu ostrolistnego nie wiem na tę chwilę nic poza mglistym pojęciem o lokalizacji. Samo  Žrnovo już odrobinę poznałam , ale nie na tyle aby się nim nasycić, więc zapewne jeszcze tam zajrzę choćby w celach czysto badawczych. Sam dąb spotkać można też w Kočje.
Dąb nie ma charakterystycznego liścia, który tak dobrze znany z naszych polskich lasów, ale żołądź to żołądź więc o pomyłce nie ma mowy. Poszukajcie a znajdziecie. 

Jeśli chodzi o skupisko cyprysów mija się je w drodze z Vela Luki tuz przed samą Korčulą. Ich strzeliste, smukłe sylwetki są bardzo charakterystyczne i pięknie prezentują się na tle niedalekiego Pelješca. 

Dwa kolejne miejsca zgłoszono do objęcia ochroną to w okolicach Lumbardy, półwysep Ražnjic oraz Pupnatska Luka oba miejsca w kategorii znaczący krajobrazowo. 

Każde z tych miejsc ma swoją kategoryzację, wszystkie poza Parkiem Foretić mają kategorię E, czyli dostateczna ochrona, odpowiednie użytkowanie i zagospodarowanie terenu. 
Park Foretić to ocena B- obszar utracił wartość lub wartości są nadal obecne ale nie istotne dla ochrony przyrody np zabytki kultury lub historii. 



Dlaczego w Splicie czuć piekielną siarkę?

  Czy będąc w Splicie i spacerując po Rivie czuliście czasami specyficzny siarkowy odór? Czy też jak mówią niektórzy jakby rura kanalizacyjn...